pomina on bowiem stanowczo bruk na ulicy Kruczej. Wiadomo, że ten bruk, tworząc naturalne góry i przepaście, czyni miasto nasze niezdobytem, twierdzą nawet, że magistrat dlatego właśnie go nie naprawia, aby łącznie z cytadelą i Wisłą osłaniał gród od wszelkich przypuszczalnych inwazyi zagranicznych. Owóż język Klina najeżony jest również trudnościami. Przeprawa przez „Szkice“ nie łatwa, dojazd jeszcze trudniejszy, a odkrycie myśli autora redukuje do wysokiego stopnia te przeszkody, na jakie natrafić może zamierzona wyprawa afrykańska. Zresztą wyłuszczenie należyte tych myśli pozostawiam do rubryki krytycznej.
Ale „trop de bruit!“ Co za szkoda, że kronikę na sobotę pisze się co piątek, inaczej zdałbym sprawę z dzisiejszego odczytu Rogozińskiego. Gdyby np. zamiast autora pojawił się wypadkiem na katedrze kto inny i gdyby z tego powodu słuchaczki okazały jakie niezadowolenie, miałbym temat przynajmniej na dwie kroniki. Byłoby to bowiem dowodem, że czułym słuchaczkom więcej chodzi o Afrykanina niż o Afrykę. A nuż ten, który się nie lęka skwarnych promieni słońca Sudanu, nie zechce się narażać na palące promienie oczu Warszawianek? Mam co do tego jakieś jasnowidzenie. Będzie to jednak zawód. Jak miło jest popatrzeć na czło-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 81.djvu/124
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
— 120 —