Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 80.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pałacu, zwróconej ku polu Marsowemu, ciągnie się aż do Sekwany obszerny wirydarz, pochylający się zlekka ku rzece, pełen fontann, sadzawek, posągów, czarodziejskich grot, mostów i kiosków. Wiszące ogrody Babilonu zbladłyby zapewne wobec tego jednego dziedzińca. Przed miesiącem było to puste pole, zawalone kupami cegły i gruzu; dziś, pod wszechmocną ręką pracy, wyrosły na nim drzewa, zakwitły bzy, zazieleniła się trawa, szumią jeziora, wodospady i wodotryski. W urządzaniu gier wodnych nikt nie może współzawodniczyć z Francuzami, a urządzenia na Trocadero są tego najlepszym dowodem. Główna masa wody, zasilającej środkowe jezioro dziedzińca, wypływa wprost z pałacu. Na kilkadziesiąt stóp nad ziemią widzisz na froncie pałacu urządzony ogromny balkon, a raczej trybunę, pokrytą czerwonym aksamitem, z muru zaś, wprost z pod balkonu, z pod aksamitów i draperyi, rzuca się na dół srebrny wodospad, tak szeroki, jak szeroka jest sama trybuna. W chwilach pogodnych słońce oblewa olśniewającem światłem tę przezroczystą firankę, a promienie jego załamują się tęczą w kropelkach i pyle wodnym. Wodospad rzuca się na obszerne kamienne schody i, płynąc dalej, szemrząc i dźwięcząc, spadając ze stopnia na stopień, ginie w jeziorku, którego środek zajmuje wodotrysk, rzucający słupy wodne do góry. Naokoło jeziorka zie-