Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   91   —

w jego własnym kraju miejsce przytuliska“. To oburza p. Jeleńskiego, to przejmuje go obawą, i dlatego zwraca uwagę ziomków na niebezpieczeństwo i na środki ratunku, inne, niż robienie „pierwszych kroków“.
Ale teraz pytasz pani: „Czyjaż to wina“? pomówimy.
Że Niemcy objęli przemysł — to nasza wina, ale że „pragną zepchnąć żywioł miejscowy etc.“ — to ich wina, i bardzo wielka wina; to dowód ich chciwości, drapieżności i nakoniec niewdzięczności dla swoich chlebodawców. Dzieje im się tu dobrze, nieprawda? A nienawidzą kraj i jego mieszkańców. Oto ich wina!
Ale teraz wróćmy do naszej winy. Autorka tak ją tłómaczy: „Ojcowie i praojcowie nasi nie nauczyli nas etc.“… Dobra pani! Czybyśmy nie mogli już raz dać naszym ojcom spokoju? Gdyby tak ktoś zaczął wyliczać, że jednak ci nasi ojczyskowie i praojczyskowie nauczyli nas miłości do kraju, cnót rodzinnych, etc. etc., naówczas wszystkie, jak ich nazywa Lam, tromtadraty podniosłyby taki krzyk, że niezawodnie w piekleby było słychać: „O! krzyknęliby: to arystokracya, to przesądy, to zapleśniały mur ciemnoty, w który my walimy taranem dwustu tysięcy tomów na rok i czterdziestu tysiącami egzemplarzy naszego pisma, którego prenumerata roczna, mówiąc nawiasem, wynosi… (tu następują rubryki: na prowincyi, w