Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   89   —

jakie jednozgodnie do wyrazu tego nauczyliśmy się przywiązywać.
Zdaje się, że wytłómaczyliśmy się dość jasno, z czystem więc sumieniem przeszlibyśmy do innego przedmiotu, gdyby nie kilka punktów, które porusza autorka, a których i my choć pobieżnie dotknąć pragniemy. Otóż mówiąc o germanizmie i przyznając, że jest to żywioł wrogi polskiemu, autorka następujące podaje przeciw niemu środki: „Gdy ktoś dom nasz nawiedza (mówi autorka) i w nim osiedlić się pragnie, musimy ku niemu zrobić krok pierwszy, jeżeli chcemy, aby był naszym przyjacielem, należy przyjąć go mile, zachęcić, aby nam ufał, ale“… Miły Boże! rzekłbyś, że chodzi o jaką wizytkę sąsiedzką, w której cała uprzejmość winna być po stronie gospodarza.
Istotnie, przykład doskonale wybrany. Gdy ktoś dom nasz nawiedza, i stale się w nim osiedlić, a nas pod gołe niebo wyrzucić pragnie, powinniśmy zrobić krok pierwszy, przyjąć go mile, zachęcić go, aby nam ufał, że się nie bardzo będziemy opierać i t. p. Mimowoli przychodzi na myśl bajka, zdaje się, Safira: „Pytał raz kucharz ryb, z jakim sosem chcą być przyrządzone“. Otóż podobno ryby nie odpowiedziały mu dość grzecznie. A brzydkie ryby! Cóż to za brak uprzejmości! A przecież kucharz pytał tak grzecznie, że trudno grzeczniej… Ale one może wolałyby być wcale nie przyrządza-