Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   18   —

i cyt! to (powiada) sfinks. A teraz pytanie, jak kończy taka lub podobna bohaterka, boć przecież musi kończyć? Oto przy dźwiękach serenady, czy też barkaroli, odjeżdża z młodym tenorem — to Dalila; oto z rozpaczy, że ktoś nie wierzy w jej moralność, oddaje się pierwszemu z brzegu — to Hrabianka; oto nakoniec kokietuje cały świat, kocha się w cudzym mężu, przyjaźni się z jego żoną, chce uciekać jeszcze z kimś trzecim, doznaje stu dobrych i stu zbrodniczych poruszeń duszy; wreszcie zażywa truciznę, przewraca oczy i umiera — to Blanka de Chelles, albo inaczej Sfinks.
Bliższych szczegółów tej ostatniej sztuki nie widzimy potrzeby podawać, treść jej bowiem moralna i sam przedmiot niczem nie różni się od zwykłych tematów, jakie podnosi i obrabia Feuillet. Jeżeli zresztą jest jaka różnica, to leży ona chyba w tem, że w poprzednich utworach tego pisarza mimo ich wad widnieje jednak potężny talent, który od czasu do czasu, rozświeca światłem prawdziwej poezyi owe gorączkowe postacie. W Sfinksie nie znać tego talentu. Poezya zbawia Dalilę i czyni z niej nawet prawdziwe arcydzieło sztuki. Urok poezyi zbawia mroczną, a nieszczęsną Julię de Trécoeur, w Sfinksie niemasz poezyi. Julia de Trécoeur to demon, Blanka to loretka. Ponad innymi utworami Feuilleta unosi się, niby dymek, jakaś myśl moralna, w Sfinksie niema tej myśli. W innych