Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   123   —

jednego, którego panowanie byłoby cięższem. W tej, równie tępej, jak zaciekle konserwatywnej głowie nie mogło się pomieścić, żeby ktoś śmiał kochać i wyznawać i rozszerzać inne idee, niż te, które, przyprawne urzędowym sosem, podawały ku spożyciu pedagogiczne zakłady państwowe, których to zakładów typem była jego szkoła wojskowa. Owe nowsze idee, ów ruch, ogarniający coraz gwałtowniej młode głowy, owe porywy rozmarzonych dusz młodzieńczych uważał za złe i niebezpieczne zabawki niedowarzonych chłopców, których należało karcić kozą i rózgą.
Ależ znowu bardzo jest naturalnem, że, im taki człowiek dalej na prawo w stronę zastoju odciągnął wahadło umysłowego żywota, tem ono gwałtowniej, wedle prostych praw matematycznych, musiało spaść i zatoczyć się na lewo. Owóż na drugim końcu tego wahadłowego ruchu stoi w pierwszych utworach Fryderyk Szyller. Wprawdzie nie on pierwszy poczyna ów znany Sturm-und-Drang Periode. Już przed nim widzimy cały szereg postaci, cały szereg prób, cały pochód większych i mniejszych reformatorów, prawdziwych i fałszywych geniuszów, głębokich myślicieli i fanatycznych wartogłowów, krzykaczy. Nie Szyller także zachodzi najdalej w walce z ówczesnymi stosunkami. Jak przed potężną falą toczy się mętna piana i dalej brzeg od fali zalewa, tak i przed Szyllerem