Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/096

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cych zwiększyła się nie żartem — i zapewne nie żartem coś usłyszymy. W interesie jednak przyszłych prelegentek radzimy im, by nie poprzestały na budujących a ogólnikowych manifestach, wzywających do pracy, postępu i wiedzy, ale żeby odrazu stanęły na gruncie konkretnym. Nie należy zapominać, że pobudka już otrąbiona, a powtarzania jej mamy dosyć. Każdy z nas wie już doskonale, słyszał i przekonał się, że praca daleko lepszą jest, niż próżnowanie, że pochodnia wiedzy rozświeca pomrokę zabobonów, że czas już, abyśmy, otrząsnąwszy się, etc… słowem, każdy umie na pamięć te stereotypowe wyrażenia. Dziś potrzeba nam nie zachęty do wiedzy, ale samej wiedzy.
Czy dadzą nam ją, i w jakim zakresie dadzą projektowane odczyty — przyszłość pokaże, zarówno jak i to, kto w nich weźmie udział. Uczyć drugich, dzielić się z nimi własną wiedzą, niby kawałem chleba, jest zapewne wielką zasługą; ale chcąc ją zdobyć, niekoniecznie należy szukać sali w Resursie Obywatelskiej. Wiemy o bardzo wykształconych kobietach, które wolne chwile poświęcają na dawanie lekcyi w ochronkach. Tam nie wygłasza się wprawdzie dźwięcznych frazesów o wiedzy, ludzkości, cywilizacyi, pochodniach, zastępach dzielnych pracowników i reformach społecznych — ale uczy się małe dzieci a, b, c. Kto wie, czy to nie większa jeszcze zasługa, i nie godniejsza