Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

więc drukować swe narzekania w pismach peryodycznych, poślij je do niej miejską pocztą lub zapisz w album. Jeżeli świat cię nie rozumie, mów doń zrozumiałym językiem; jeżeli nie umiesz, to, jak Gwido, po stepach, tułać się będziesz po półkach księgarskich, — z tą różnicą, że z takiego piekła nikt cię nie zdoła wyzwolić.
Chyli się powoli do grobu stara generacya poetów; czy młodsza zdoła ją zastąpić? wolno powątpiewać. Nie rozumie i nie chce słuchać jej nikt — a co godne uwagi, najmniej młodzi. Ci inni młodzi pracownicy, radykalnie trzeźwi, biegną do swych celów z takim pośpiechem, że, jeśli czasem nadeptany w biegu poeta piśnie im żałośnie z pod nóg, żaden na to nie zwraca uwagi. Owszem; największą sumę szyderstw na głowy młodych poetów rzucają młodzi. I tak będzie dopóty, dopóki owa młoda poezya nie porzuci egotycznych marzeń, nie obejrzy się po świecie i nie zacznie żyć życiem ogółu.
Dzisiaj z powodu braku poezyi cenimy powieść. Prawda, że i na tej niwie nie zanosi się na wielki urodzaj; ale mierna powieść łatwiej daje się czytać, niż marne poezye, i z natury swej musi wspierać się więcej na gruncie społecznym, musi podnosić wyraźniej kwestye, blizko nas obchodzące, poruszać sprawy bliższe, a przytem malować ludzi, zwyczaje i obyczaje