Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 77.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

panym jest morał, że mężczyzna chcący wziąć za żonę kobietę, na mocy samych tylko umysłowych ku niej popędów, postępuje lekkomyślnie, i że prędzej czy później musi za ową lekkomyślność przypłacić. Jeżeli autorowi chodzi o to, że pomimo wszystkiego — ma słuszność w tem, czego w książce dowodzi — odpowiadamy: ma słuszność, ale mieli ją przed nim ci wszyscy, którzy począwszy od Mojżesza obrabiali powyższy temat w najprzeróżniejszych waryacyach. Obecnie pragnęlibyśmy nieco świeższych, a przedewszystkiem pożywniejszych prawd z dziedziny moralności.
Pierwszym więc zarzutem, jaki postawimy autorowi, jest ubóstwo myśli przeświecające w całem opowiadaniu tak wyraźne jak wychudłe łokcie żebraka, przez podarte rękawy odzienia. Nie spotka się czytelnik w tej książce z żadną oryginalną myślą: żadna nie uderzy go ani zastanowi. Jest to jedna z tych powieści, które nie pamiętam już kto zaliczył do utworów literatury poduszkowo-fotelowej, nie potrzeba bowiem przy nich trudzić umysłu. Można się nawet zaciekawiać, co się stanie z tym lub owym bohaterem, z tą lub ową bohaterką, ale niema potrzeby myśleć nad niczem. Nie wysilał się autor, po cóż wysilać się ma na rozmyślania czytelnik? Jeżeli taka powieść wyjdzie z pod pióra skądinąd zdolnego i posiadającego już pewną wziętość, możnaby mniemać, że i sam au-