dla własnej wygody. Lubi dobre towarzystwa, salony, służbę galonową, konie, powozy, słowem komfort — i ażeby sobie to wszystko, mimo braku majątku zapewnić, grywa i ogrywa w karty swoich znajomych. Z tem wszystkiem w chwili, w której ukazuje się w powieści, jest już łotrem skończonym. Dusza ludzka nie zepsuta jeszcze, jest niby kamertonem odbrzmiewającym zgodnym dźwiękiem na głos dobra objektywnego; są w niej struny, które za każdem pociśnięciem dobrego czynu zewnętrznego, odpowiadają echem współczucia. Ale w panu Grabie wieloletnia praktyka w złem porwała owe struny nawiązane ręką bożą. W chwili kiedy pan Graba występuje w powieści, brak już w nim poczucia różnicy między złem i dobrem: może ją rozumieć, ale jej nie czuje. Jest obojętny, a wybiera złe dla wygody i z przyzwyczajenia. Jedna wybitniejsza namiętność, jaka go ożywia — to egoizm. Jest to człowiek z duszą wyschłą do dna, i zmarnowany na ciele. Charakter tem bardziej trudny do utrzymania, że jednak nie apatyczny; ma on jeszcze swoje pragnienia i nawet dość gwałtowne pragnienia, które biorą źródło jeżeli nie w uczuciu, to w myśli przywykłej łaknąć. Są to popędy, którym gwałtowności dodaje nie żywotność i bujna młodość organizmu, ale wygórowany egoizm. Różnica między onem, prawdziwie ludzkiem uczuciem, a ślepym popędem jest ta, że uczucie to popęd
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 77.djvu/098
Wygląd