Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mało kto ma zasady! Po co zmuszać do zbytnich wysileń komitetowe inteligencye, zbyt szanowne, aby się na takie wysilenia mogły narażać? O cóż chodzi? o sztukę? Wielka mi sztuka! Mnie chodzi o coś ważniejszego, o Komitet, o spokój tych prawdziwie transcendentalnych umysłów. Ileż to razy zresztą słyszałem, że sztuka nie z tego świata bierze swój początek; cóż więc dziwnego, że i Komitet, wierząc głęboko w nadziemskie pochodzenie sztuki, ziemskimi jej losami zajmować się nie chciał i nie umiał, w tem przekonaniu, że choćby na całym świecie ogólnie, a u nas szczególnie, licho ją porwało — przecie jako nieziemska idea żyć będzie wiecznie w platońskiem niebie, wiecznie równie piękna i nieśmiertelna.
Nakoniec, o co chodzi? sztuka, według większości znawców, powinna być idealną — otóż i Komitet był idealny. Dalej: sztuka jest sobie sama celem — otóż i Komitet był sam sobie celem. Panowie, na miłość Boską, czegoż my od tego Komitetu chcemy?
Ha! ja nic nie chcę, ja go bronię, ale p. Godebski chciał, by zajmował się sztuką całą duszą i sercem: by pilnie baczył na jej rozwój, by budził miłość dla niej w narodzie, by przygarniał artystów, jak kokosz przygarnia pisklęta, by rozpowszechniał znajomość pięknych utwo-