Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Czytelnik.

Litości! łaski! Ratunku! Hej, ratunku!

Wieszcz.

Muszę! muszę!


Czytelnik (omdlewającym głosem).
Litości!
(Słania się i pada).


To pewna, że takimi utworami wieszcz zawsze pobije słuchacza i czytelnika. Więcej wierszy nie cytowałem i nie będę wam cytował. Są jak najgorsze. Forma niewyrobiona, słaba, talentu za grosz! Ale nie o to mi chodzi. Co powiecie na ten nędzny egoizm młodzieńca? Dziś, gdy wszystko garnie się w imię szerszych i potężniejszych idei do pracy, kiedy każdy połowę duszy oddaje w służbę ogółowi, a oddałby i całą, gdyby zaszła potrzeba, gdy i od poezyi wyczekuje się i wymaga, aby pieśnią otuchy, piękną, zacną a ogromną, towarzyszyła ogólnej pracy — ów niedowarzony młodzieńczyk siedemdziesiąt pięć stronnic papieru i druku poświęca własnym lichym sentymencikom, błahym myślątkom, rozczulaniu się nad sobą i wmawianiu w ludzi, że jest wielki! Nigdzie o niczem ani słowa, tylko o sobie. Cóż to za niebywały, wygórowany egoizm i jakiż upadek szlachetniejszych porywów! Zaiste to śmieszne, ale i smutne.