Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

społeczeństwa, którego jesteś członkiem, gdy nauczysz się czytać i poprawnie mówić i pisać po polsku, wówczas będziesz taki dobry, jak i każdy inny, wówczas — (nie obawiaj się za wcześnie) — nikt nie będzie na ciebie napadał i każdy chętnie wyciągnie do cię rękę, bez względu na twe pochodzenie i wyznanie.
Spodziewam się, że sprawa stoi jasno, i przechodzę do czego innego. Będę wam teraz, czytelnicy, opowiadał anegdotki z wielkiego świata, a czynię to tem chętniej, że potrącę o francuszczyznę, która dla naszych salonów jest tem samem, czem język niemiecki dla naszej giełdy. Enfin nous pouvons le lire! — wykrzyknął pewien dystyngowany młodzieniec, imieniem Toś — dowiedziawszy się, że Kraszewskiego mają przekładać w «Revue des deux mondes» na francuski. Enfin nous pouvons le lire! — powtórzyło z zadowoleniem całe równie dystyngowane towarzystwo: księżna Bibi, hrabianka Mimi, pani Dziurdziulewiczowa z córkami, radca Cymbałkiewicz, chevalier de Zielonogłowski, marszałek Nadymalski i l’abbé Wyliżalski. Toś mi zaręczał, że z tego powodu była wielka i długotrwała uciecha. No! proszę! proszę! I pomawiają tu nasze salony, że się nie zajmują literaturą krajową. Mylicie się, demagogowie! salony nasze żywo obchodzi literatura krajowa, potrzeba umieć ją tylko podać z odpowiednim sosem. Że to się źle czyta po