Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Trzy więcej znaczą niż jeden. Wysiadać!!
Pasażerowie przekonani z pomocą arytmetyki, wysiadają i śpieszą do owych trzech wagonów, przy których znajdował się jakiś drugi dygnitarz od tejże konnej kolei. Przybiegłszy, pytają o powody.
Pytają o powody!! Co za zuchwalstwo! Dygnitarz wysuwa naprzód wargę i patrzy na suplikantów wzrokiem, w którym maluje się zdumienie. Onby miał odpowiadać! On dziwi się sam sobie, że dotąd nie obrócił w proch zuchwalców. Zastanawia się przez chwilę; następnie obraca ich w proch, i nie odpowiada, bo do prochów, jak wiadomo, niema co mówić.
Prochy jednak skarżą się, dopominają o zwrot pieniędzy, narzekają na zawód.
Dygnitarz wybucha!
— Jak nazwisko tego, który tu najgłośniej krzyczał? — woła z wysokości swego majestatu.
Człowiek, który najgłośniej krzyczał, blednie. «Oho! już po mnie — myśli sobie. — Obrazić takiego człowieka. Któż go tam wie, co to za jeden? Może to... (tu następuje szereg przypuszczeń) takie ma świecące guziki... A nuż każe wziąć do kozy?»
Nieszczęśliwy nie przewidywał, że stanie się nierównie gorzej. Aleksander Macedoński obra-