Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ostatnie fundusze na utrzymanie reszty; wprawdzie, gdy nikt nie przychodził mu w pomoc, zmarnowało się, bo i musiało zmarnować się wszystko; wprawdzie, pomimo żem w zeszłym odcinku zaklinał w rozczulający sposób komitet, aby odezwał się choć słowem, komitet nie odezwał się ani słowem; wprawdzie nikt nic nie wie, jak sprawa ogrodu dziś stoi — ale za to komitet swego czasu miewał sesye.
Sesya i sesya przedewszystkiem. Dowiedziałem się nawet drogą uboczną, że na tych sesyach nietylko narzekano na zimno w czasie zimy; nietylko wachlowano się chustkami w czasie upałów; nietylko bito rękoma muchy siadające na głowach obradujących; nietylko uskarżano się na odciski; nietylko obdarzano się zaufaniem całego ogółu à discretion; nietylko, nakoniec, zużyto wielką ilość przymiotników takich, jak: «szanowny», «wielce poważany», «głęboki» (w znaczeniu umysłowem), ale nawet — o dziwo! mówiono o zwierzętach.
Mówiono! Ten, który mi to opowiadał, zaklinał się na mamę, że mówiono. Były to już czasy, kiedy zwierzyńcowi p. Bartelsa trzeba było koniecznie przyjść w pomoc; członkowie obradowali więc, w jaki sposób przynieść pożądaną ulgę. Uradzono nakoniec, że najprostszym sposobem ulżenia panu Barteisowi, jest... zgadnijcie też, mili czytelnicy, co? — oto zabicie