Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/090

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skiem kto wie, czyby znalazł 300.000 rubli gotówką; że nie mają na szosy pieniędzy, a choćby mieli na wybudowanie, nie będą mieli na utrzymanie ich, czyli na konserwacyę. Powiem wam dalej, że nie mają szpitali, nie mają szkółek, nie mają kas obywatelskich, nie mają straży pożarnych, nie mają żadnej rzeczy, która jego jest, a przedewszystkiem: nie mają pieniędzy. Powiem wam dalej, że projekt, jako absolutnie przechodzący fundusze gmin i obywateli, jest poprostu niemożliwy. Słyszałem raz, a nawet słyszałem napewno, że w pewnym powiecie złożono dość znaczną sumę na wybudowanie szpitala. Cel piękny! Ależ oto, kiedy suma już była, poczęto się spierać, jak wielki ma być szpital. — Jak największy! — wykrzyknął pewien więcej filantropijny niż ćwiczony w czterech działaniach arytmetycznych przewodnik przedsięwzięcia. Owóż postawiono szpital wielki, bardzo wielki, tak wielki nawet, że nie starczyło już pieniędzy na dach, na urządzenie wewnętrzne i na chorych. Są więc mury, niema tylko dachu; jest szpital, ale niema w niem łóżek i chorych. Ten przykład niechaj objaśni wam, dlaczego, mówiąc o szosach miechowskich, nie mogę wstrzymać się od sceptycznego uśmiechu, i dlaczego przychodzi mi mimowolnie na myśl, że przedsięwzięcie owo nie wygląda o wiele więcej seryo niż owo budowanie mostu za fant w grach towarzy-