Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trupę; słowem, wystąpić z taką jak nigdy przedtem okazałością. Z góry można powiedzieć, że podobne wydatki opłacą mu się z pewnością; publiczność bowiem, znudzona rozmaitymi śpiewakami węgierskimi, niemieckimi i t. p., chciwie pożąda rozrywki lepszej i szlachetniejszej niż tłuste niemieckie piosneczki i parodyowany z berlińska kankan.
Jak po wsiach przybycie jaskółek i bocianów, tak u nas krzątanie się rozmaitych przedsiębiorców zabaw po ogrodach i wogóle miejscach, leżących pod gołem niebem, zwiastuje zbliżanie się pory ciepłej. I rzeczywiście: mimo chmurnych dni, zimnych poranków i wieczorów, sezon ciepły zbliża się i wszędzie czuć się daje. Warszawa poczyna robić zwykłą wiosenną toaletę. Tu i owdzie malują się i odnawiają domy, tam przebrukowywują się ulice; wyrównywają się pozostałe po zimie doły; tu i owdzie kładą nawet asfalt; słowem, wszędzie znać ruch, ożywienie i ów wiosenny przygotowawczy nieład.
Co do bruków, chodników i tym podobnie, ulice nasze podobne są do rodzonych sióstr, a córek niezbyt zamożnej rodziny. Z czego wyrośnie starsza, to dodziera młodsza. Gdy wyjmą bruki lub wyłamią chodnik na której z głównych ulic, niezawodnie położą go na mniej głównej, potem gdy i ta wzrośnie, dostaje znowu strój lepszy, a dawny idzie dla jeszcze podrzęd-