Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Projekt to, jak się zdaje, nie tak daleki urzeczywistnienia, albowiem jest już plac i są pewne fundusze na wzniesienie budynku. Fundusze płynęły z rozmaitych przedstawień amatorskich teatralnych. Wartoby, ażeby rzecz prędzej weszła w wykonanie i nie rozchwiała się, jak wiele innych chwalebnych zamiarów.
Ale o czytelniku! są jeszcze inne sieroty, których los niemniej pożałowania godzien, a które niemniej gwałtownie potrzebują domu w Ciechocinku. Filantropia zagraniczna chciała taki dom wystawić, ale zamiary owe rozbiły się o nieubłagane losy. Mówię tu o sierotach po Homburgu, Baden-Baden, o biednych sierotach po rulecie, po rouge et noir, po trente et quarante, o tych sierotach, które teraz co lato gorzko między nami opłakują niepowetowaną stratę, jaką tak świeżo poniosły. Jest jeszcze wprawdzie Monaco. — «Monaco i ruleta, to jakby Romeo i Julia» — wykrzyknął z większą kadencyą niż sensem, pewien młody, pełen nadziei felietonista! Prawda! Monaco ma jeszcze ruletę, ale Monaco daleko! Samą podróż nie na dziesiątki rubli, ale na setki trzeba obliczać. Ha! gdyby to tak Ciechocinek! — cóżby było łatwiejszego niż spacerowym pociągiem wymknąć się na jedną chwileczkę — jedną malutką chwileczkę — zagrać, zrobić fortunę, a potem czmychnąć na jaki roczek za granicę, do Paryża, w owe rozkoszne