Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wy, ze względu na to, że z młodego Dziurdziulewicza poznajecie dopiero, czem jest prawdziwa cywilizacya, nie powinniście się nań gniewać za małą dystrakcyę, jaką wam sprawia w teatrze — cóż dopiero mówić o córkach waszych i żonach waszych, które jeśli mają jakiekolwiek pojęcie o tem, co jest dobry ton i dobre ułożenie, winny to bezsprzecznie pani Dziurdziulewiczowej i pannie Dziurdziulewiczównie. Pani Dziurdziulewiczowa przychodzi wpół aktu: — prawda! Ach, czyż która z was, o czytelniczki moje! potrafi odsunąć drzwiczki loży z hałasem tak pełnym godności i przeświadczenia, że cały świat jest dla nas, a nie my dla niego? Jak to zaraz znać osobę, która należy do towarzystwa! Dalej zaręczam, że żadna z was nie zdoła o zakład narobić tyle szurgotania czterema nędznemi krzesłami, tyle szelestu dwiema sukniami, i nie wiem na pewne, — bo i skądże mógłbym wiedzieć? — ilu spódnicami! Tak, tak! moje panie! Chwila, w której p. Dziurdziulewiczowa sadowi wielmożność kształtów i obwodów swoich w ciasnościach loży teatralnej, jest szczytem wielkoświatowej elegancyi, jest chwilą, w której dobry ton podaje obie ręce wytworności, a niekłamany wdzięk rzuca się w objęcia nonszalancyi.
Uczcie się więc, o piękne panie, do rodziny Dziurdziulewiczów nie należące! Wprawdzie, żeby dojść do takiej doskonałości, niemało po-