Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/096

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w każdej gubernii? Oto mniej więcej za sto tysięcy rubli rocznie.
«No, i proszę acana... — mówił pewien obywatel z pod Płońska, miasta słynnego z inteligencyi mieszkańców, jak starożytna Abdera — no i proszę acana, i ja będę jeszcze płacił, żeby mi rozmaite bestye po ogrodach trzymali, kiedy człowiek i tak swoich rodzonych cieląt nie pewny?!» Prawda, jakie szczęśliwe połączenie faktów i jak się to ma blizko jedno do drugiego? Otóż i druga strona medalu. Poprostu: zamorskie wymysły!
Wreszcie, gdyby się nawet uformowało jakie towarzystwo, popierające myśl założenia ogrodu, i gdyby nasza wrażliwa publiczność ruszyła się do podpisów na członków, czy wiecie, coby było? Oto w drugim miesiącu trzecia część członków jużby nie wniosła opłaty, a w trzecim miesiącu jużby tylko trzecia część wniosła. Kto nie wierzy, niech się o te rzeczy spyta w Tow. osad rolnych, w Tow. muzycznem, albo w jakiemkolwiek innem do wyboru. Cóż robić! taka już nasza fantastyczna natura. Unikamy pedanteryi, gdzie możemy i jak możemy. Zresztą dlategośmy wymyślili przysłowia, żeby przecie coś znaczyły, a czyż to nie mamy przysłowia: «Mądry Polak po szkodzie!»
Nie wadzi jednak czasem być mądrym i przed szkodą.