Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/094

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łem, a która, ile mi wiadomo, przyjęła się już na dobre, nie była żadną aluzyą, ale miała tylko na celu uczczenie ich powagi, którą zawsze uznawałem i uznaję, oświadczając zarazem, że nie ostatni to raz stanąłem w ich obronie i że ilekroć razy będą mnie potrzebowali, tylekroć pióro moje i skromne zdolności zawsze znajdą gotowe na usługi.
Ta sama chęć bronienia zasługi i prawdy powoduje mnie w tej chwili do wystąpienia w obronie przeciwników tamy Daniszewskiego, z których nie wiem dlaczego podrwiwa sobie obecnie kto chce i nie chce. Jeżeli, jak wiadomo choćby z Heleny de la Seiglière, mógł Napoleon I odnosić zwycięstwa wprost przeciwne wszelkim zasadom strategii i taktyki, mogła i tama Daniszewskiego nie rozpłynąć się wbrew wszelkim naukowym teoryom, które przez to nie tracą jeszcze nic na powadze. W każdym razie, wina to tamy, nie uczoności moich przyjaciół, bo jeśli woda zdołała oderwać od niej (od tamy, nie od uczoności) kilkanaście kamieni, tak samo mogła oderwać kilkadziesiąt, kilkaset, a wreszcie zabrać i całą tamę. Tama idzie w kierunku tylko trochę ukośnym pod wodą, uczoność zaś moich przyjaciół poszła wprost pod wodę; nic więc dziwnego, że nie tama, ale uczoność z wodą popłynęły.
Ale my to zawsze jesteśmy skłonni do je-