Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kirasyerów. Z pułkiem tym królewicz udał się na wojnę z Francuzami. Dziwna rzecz: czasu wojny, w młodzieńcu tym, opieszałym i miękkich obyczajów, budziła się lwia natura rasy, z której po mieczu i po kądzieli pochodził. Poprostu dworował sobie z niebezpieczeństwa, a jak niegdyś pod Smoleńskiem, tak i w wojnie francuskiej, rzucał się ślepo w największy chaos bitwy. W jednem spotkaniu, pod komendą jenerała Colloredo, bił się tak zapamiętale, że kilka koni pod nim ubito, pułk jego wycięto całkowicie, a wiernego sługę Opackiego pojmano.
Młoda ta natura przedstawia dziwną mieszaninę złych i świetnych przymiotów, jakiegoś smutku, chęci zapamiętania się, refleksyi, lenistwa i woli, nad któremi panuje fantastyczność.
Wygląda on na człowieka, który żyje w ustawicznej niezgodzie z samym sobą. Jest w nim jakiś polot ku wielkości, a brak mu i spokojnej energii, wytrwania i rozwagi do zmienienia porywów w czyny. Czy sam wiedział o tej dysharmonii? Być może. Może to nawet hamletowski powód owego braku równowagi w jego postępkach i tej nagłości, którą dziwiły współczesnych wszystkie jego czyny. Czytałem gdzieś zdanie, że człowiek nieraz jest lepszy niż jego życie zewnętrzne. Może tak było i z Kazimierzem. W późniejszej niewoli francuskiej, raz nosił głowę wysoko jako królewicz, syn, wnuk i prawnuk królów, to znowu miękł i skarżył