Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

leśne dzieci Chateaubrianda, a potem cały romantyzm dziki, rozbujały, egzotyczny...
Dziś, co zrobimy kwoli nowym wołaniom: czy znowu uciekniemy do lasów? — trudno wiedzieć. To tylko pewna, że dziś panujący kierunek, dzisiejszy naturalizm czy realizm, czy jak kto chce, dzisiejsze drobiazgowe a wierne malowanie powszedniości, którego główną zaletą jest trafność, dzisiejsza niby trzeźwość wstydząca się podnioślejszego słowa i egzaltacyi i wyższego lotu, zaczyna się przejadać — i wzbudzi jakąś reakcyę. Być może, że naprawdę uciekniemy do lasów i położywszy się na igliwiu, będziemy póty patrzeć w chmury przelatujące nad nami, póty wsłuchiwać się w szumy drzewa, póty odgadywać panteistyczną duszę otoczenia i tak zlewać się z niem, że popadniemy w jakiś niebywały dotąd mistycyzm, który z kolei przejdzie wszelką miarę zdrowego rozsądku i z kolei runie. Jest w tem wszystkiem tylko wdrapywanie się na górę i osuwanie się z góry — jest jakaś praca syzyfowa. Być może także, iż nadejdą czasy, w których powieść tak przejdzie, jak przeszły inne formy literackie, które zdawały się nieśmiertelne.
Tymczasem wspomniałem o nowelce Heritesa dlatego, że jest w niej coś świeżego, i że czytelnikowi, nim zejdzie wraz ze mną znowu do konwencyonalnego życia, opiewanego w innych utworach, miło odetchnąć leśnem powietrzem.