sobie głowy. Pamiętał przecie ową rozterkę wewnętrzną, przez jaką przeszedł na morzu, wracając łodzią z Ville Franche. Teraz, powiedział sobie: »To dla mnie przestało istnieć, i nie będę o tem więcej myślał«. I nie odczuł najmniejszego niepokoju, najmniejszej zgryzoty. Owszem: zdawało mu się, że spadł mu z ramion jakiś ciężar, który je przygniatał. Wszystkie myśli jego pobiegły natomiast do panny Cervi. Miał jej pełne oczy i pełną głowę, widział ją nanowo mocą wyobraźni, z rozpuszczonymi włosami i przymkniętemi powiekami, a gdy pomyślał, że za godzinę będzie znów dotykał palcami jej skroni, znów pochylał się nad nią i wyczuwał ciepło, bijące od niej, czuł się odurzony, jak winem, i po raz drugi zadał sobie pytanie:
— Hej, stary, co się z tobą dzieje?...
Lecz wróciwszy do domu, zastał depeszę pani Elzenowej: »Czekam o szóstej na obiad«. Świrski zmiął ją i schował do kieszeni, a gdy pani Cervi z córką nadeszły, zapomniał o niej tak zupełnie, że, gdy po skończeniu pracy wybiła piąta, począł namyślać się, dokąd pójść na obiad, i był zły, że nie ma co z sobą wieczorem zrobić.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 37.djvu/164
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.