Przejdź do zawartości

Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 37.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzieć jej usta, i mówiąc nie głośno, ale wolno i wyraźnie: — to pan Świrski, rodak, artysta.
Staruszek zwrócił ku niemu swe niebieskie oczy i począł patrzeć na niego uporczywie, a zarazem mrugać, jakby zbierając przytomność.
— Rodak?... — powtórzył: — tak!... rodak!...
Poczem uśmiechnął się, spojrzał na córkę, na wnuczkę, znów na Świrskiego, czas jakiś szukał słów, a wreszcie zapytał starym, drżącym głosem:
— A na wiosnę... co?...
Widocznie została mu jakaś jedna myśl, która przeżyła wszystkie inne, ale której nie umiał już wyrazić... Jakoż po chwili wsparł trzęsącą się głowę o fotel i począł patrzeć w okno, uśmiechając się jednak ciągle do owej myśli i powtarzając:
— Tak! tak!... Będzie!...
— Dziaduś tak zawsze!... — rzekła panna Marya.
Świrski spoglądał na niego czas jakiś ze wzruszeniem, pani Cervi zaś poczęła opowiadać o ojcu i o mężu. Obaj brali udział w wojnach przeciw Austryi o niepodległość Włoch. Czas jakiś mieszkali we Florencyi i dopiero po zajęciu Rzymu wrócili do Nizzy, skąd Cervi był