Przejdź do zawartości

Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 37.djvu/094

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pełen wad i zboczeń, nie ma żadnych dobrych stron, jest dzieciństwem. Ach! co to za mieszanina — dusza ludzka! I trzeba tylko odpowiednich warunków, by się owe dobre strony mogły rozwinąć, a złe zaniknąć. Pani Elzenowa przeszła już także pierwszą młodość. Jakiemże głupstwem byłoby przypuszczać, że żaden głos nie woła i w niej o życie ciche i cne, o spokój, o ukojenie! I z tych powodów może właśnie taka kobieta więcej niż inna będzie ceniła uczciwego człowieka, który jej to wszystko zapewnia«. Ta ostatnia zwłaszcza uwaga wydała mu się nadzwyczaj trafną i głęboką. Poprzednio, zdrowy rozsądek mówił mu, że pani Elzenowa chce go złapać, on zaś odpowiadał mu teraz: »To ma słuszność, albowiem o każdej, najidealniejszej kobiecie, która pragnie połączyć się z kochanym człowiekiem, można powiedzieć, że go chce złapać!« Uspokajała go także co do przyszłości nadzieja dzieci. Myślał, że wówczas będzie miał co kochać, ona zaś musi zerwać ze światowem, czczem życiem, bo nie będzie miała na nie czasu — nim zaś dzieci podrosną, młodość jej przejdzie całkiem, a wówczas dom będzie ją bardziej nęcił od świata. Mówił sobie nakoniec: »Jakoś to będzie! życie musi się ja-