Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 13.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



X.

Wybory! wybory! Pani Marya Jarzyńska ma ich pełną główkę, nie myśli, nie mówi i nie marzy o niczem więcej.
— Pani dobrodzika to wielki polityk — mówi do niej sąsiad szlachcic, całując jak smok jej małe rączki, a wielki polityk rumieni się jak wiśnia i odpowiada ze ślicznym uśmiechem:
— O, my agitujemy, jak tylko możemy!
— Pan Józef będzie posłem! — mówi przekonywająco szlachcic, a »wielki polityk« odpowiada:
— Chciałabym bardzo, chociaż nietylko o Józia chodzi, ale (tu »wielki polityk« piecze znowu niepolitycznego raka), ale to sprawa ogólna...
— Czysty Bismarck! jak Boga kocham! — woła szlachcic i znowu całuje maleńkie rączki, potem radzą oboje nad agitacyą.
Szlachcic bierze na siebie Krzywdę Dolną