Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 13.djvu/082

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co ci jest? — spytał któryś z pijanych.
— Com im winien? — mruknął ponuro Bartek. — Sami leźli! Ino mi ich było żal, bo swojaki oba. Boże, bądź miłościw! Jeden był jak ta zorza rumiana. Nazajutrz to ci był blady jak chusta. A potem to ci ich jeszcze żywych przysypali... Wódki!
Nastała chwila posępnej ciszy. Chłopi spoglądali jeden na drugiego ze zdziwieniem.
— Co on prawi? — spytał któryś.
— Ze sumieniem cości gada.
— Bez tę wojnę człowiek pije — mruknął Bartek.
Napił się wódki raz i drugi. Chwilę posiedział w milczeniu, potem splunął, i niespodzianie wrócił mu dobry humor.
— A wyśta gadali ze Steinmecem?... A ja gadałem! Hurra! Pijta. Kto płaci? Ja!
— Ty płacisz, pijaku, ty! — ozwał się głos Magdy. — Ale i ja ci zapłacę, nie bój się!
Bartek popatrzał na przybyłą kobietę szklanemi oczyma.
— A ze Steinmecem gadałaś? coś za jedna?
Magda, zamiast mu odpowiedzieć, zwróciła się do czułych słuchaczów i poczęła lamentować: