Ta strona została uwierzytelniona.
Józwowicz.
Dziękuję (Czeska wychodzi).
Jan.
Doktorze?
Józwowicz.
Słucham.
Jan.
Ja muszę mówić o rzeczach bardzo delikatnych.
Józwowicz!
Proszę otwarcie.
Jan.
Zróbmy z sobą układ jak dobrzy ludzie. Mama chce, żebym ja został posłem, ale ja nie mam ochoty.
Józwowicz.
Zbytek skromności.
Jan.
Pan to mówi nieszczerze, a ja nie umiem się bronić. Wcalebym się nie starał o to poselstwo, gdyby nie mama. Widzi pan, jest taka rzecz: jak mama chce czego, to musi być. Wszystkie Srokoszyńskie są takie, a mama z domu Srokoszyńska.
Józwowicz.
Pan hrabia ma przecie własną wolę.
Jan.
W tém właśnie biéda, że się tak złożyło, że znowu Miliszewscy zawsze słuchają kobiet. My się tém odznaczamy, panie!