Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (1883) t. 5.pdf/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Józwowicz.

Sprzedaj na innym targu twoję domyślność. To sprawa osobista.

Antoni.

Albo i nie, bo to znaczy, że ty w sprawy ogólne kładziesz tylko pół duszy. To się na licho zdało. Patrz na mnie: szczują mnie jak psa po dziennikach, wyszydzają w komedyach, a ja o to nie dbam. Powiem ci więcéj! czuję, że pozostanę zawsze na dole, choć nie brak mi sił, ani inteligencyi. Mógłbym pokusić się o piérwsze miejsce w obozie, o buławę, a jednak tego nie robię. Dlaczego? bo znam siebie na wylot, bo wiem, że nie mam statku, powagi, taktu. Byłem i jestem świszczypałką, narzędziem, którém się posługują tacy jak ty, a które jutro może nogą kopną, gdy im przestanie być potrzebne. Ale miłość własna mnie nie zaślepia; o siebie nie dbam: pracuję dla moich przekonań i kwita. Z urzędu wypędzą mnie lada dzień, w domu u mnie często biéda, a choć kocham żonę i moje pędraki, mniejsza o wszystko. Gdy idzie gra, niech idzie, a gdy sprawa przekonań, będę dla niéj żył, agitował, burzył. Jam w to włożył całą duszę. A tobie staje w drodze jedna książęca spódniczka! Nie spodziewałem się tego po tobie, Józwowicz. Tfu! pluń na wszystko i chodź z nami.

Józwowicz.

Mylisz się, Brutusie. Nie pragnę męczeństwa, ale zwycięztwa; im zaś więcéj węzłów osobistych łączy mnie ze sprawą, tém gorliwiéj będę jéj służył: umysłem, sercem, czynem, wszystkiem co składa człowieka — nie rozumiesz?