Strona:Pisarze polscy.djvu/035

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bie utoną i jeszcze raz je rozświetlą, gdy gwar się uciszy i ze spokojnym szumem tłum roztapia się po ulicach i niknie po domach, jaskrawsze, silniejsze zrywa się czarodziejstwo z tych zapleśniałych murów, i dawnym powiewem, jakimiś znanymi i czarownymi dźwięki, które unoszą się w powietrzu, upaja, odurza: dobrze tu błądzić wtedy, by chwilę choć pomarzyć, zapomnieć i żyć. Tradycya mieszczańska ma w sobie więcej pociągającej siły od wszelkiej innej tradycyi historycznej. Być może stąd, że na dnie każdej tradycyi szlacheckiej leży w najlepszym przypadku jakiś czyn wojennej odwagi, który w owej epoce miał zapewne cywilizacyjną doniosłość, ale dziś utracił ją zupełnie — i dlatego nawet dobrze zrozumieć i odczuć go nie podobna; może stąd, że do tej tradycyi tyle ciemnych plan przywarło, które naprzeciw każdego jasnego wspomnienia stają z kirem żałobnym i ponurym; najpewniej stąd zaś, że cała nasza kultura dzisiejsza, każdy z niezliczonych prądów codziennego życia, najpotężniejsze idee, które zapładniały duszę naszą — są wytworem życia miejskiego i dotąd w życiu miejskiem się objawiają. Czy wiele pozostało dziś w życiu ze skarbów odwagi, poświęcenia i bohaterstwa, przelanych po zagonach ukrainnych w walce z dziczą tatarską, czy wiele z odsieczy wiedeńskiej, której nie wiele równych czynów w dziejach? Nic prawie. Ale każda cegiełka dorzucona w ciągu wieków do potęgi i rozkwitu miast i ich kultury, do dziś dnia podpiera jeszcze jakąś cząstkę idealnego gmachu wierzeń, wyobrażeń i nadziei. U nas zwłaszcza ta tradycya miejska