Strona:Piotr Nansen - Spokój Boży.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przód o kwiaty! śpiewajcie ptaszęta, zieleńcie się drzewa, wstawajcie, ozdabiajcie się i ćwiczcie! Bądźcie gotowi, wiosna nadeszła, bo wraz z majem, księżniczka z Góry stanie między wami w ślubnej swej szacie. Natura nuci na cześć twego wesela“!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Strumyk przecina naszą drogę, zwykle płynie cichuteńko i spokojnie między wielkiemi kamieniami, dziś topniejący śnieg i lód, przepełnia wodą koryto. Tu i owdzie jednak sterczy duży kamień.
„Trzeba się zwrócić z drogi“ — rzekłem.
Małgosia przytuliła się słodko do mnie.
„Jestem zmęczona wiosną. Niechętniebym powróciła. Nie mógłbyś mnie przenieść“?
Oplotła ramionami mą szyję a ja z dużą dziewczyną na ręku, stanąłem w pośrodku strumyka. Miękkie jej ciało silnie do mnie przytulone a ciepły jej oddech owiewa mą twarz. Mąci mi się w głowie, ale żadnego nie czuję zmęczenia, wysilam całą swą energię, by nie upaść.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Później usiedliśmy zmęczeni, wyczerpani na ławeczce, po drugiej stronie strumyka. Małgosia opiera swą główkę na mem ramieniu i szepcze do ucha:
„O mój silny, piękny, ukochany. Jakże dobrze spoczywa się w twych ramionach“.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .