Strona:Piotr Nansen - Próba ogniowa.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zarządź pan tylko tak, jak objaśniłem!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Już dwa dni leżał pacjent N° 13 na oddziale pani Mortensen, naturalnie z zastosowaniem tej samej troskliwej opieki, djety ścisłej, zimnych kąpieli i elektryzacji.
Gdy dnia trzeciego naczelnik szpitala zjawił się przed łóżkiem chorego i zapytał o zdrowie, otrzymał odpowiedź:
— Po tych silnych elektryzacjach odczuwam pewne polepszenie; zdaje mi się nawet, że do chorej nogi nieco sił przybyło.
— Bogu dzięki! — Odrazu byłem pewny, że elektryczna kuracja będzie pomyślną. Jak przez dziesięć dni stosować będziemy bardzo silne prądy, to odrazu staniesz na nogi i będziesz jeszcze dzielnym żołnierzem.
Po oświadczeniu tem, lekarz uradowany zaordynował wszystkie najostrzejsze środki, jakie uważał za właściwe dla powrócenia zdrowia choremu.
Nadzieje naczelnika szpitala ziściły się prędzej, aniżeli się spodziewał, nie upłynęło bowiem tygodnia, a noga N-ru 13-go zupełną odzyskała władzę.
Przed wypuszczeniem go ze szpitala, po ostatecznem zbadaniu zdrowia, wezwany został do kancelarji.
Naczelnik szpitala w czapce wojskowej na głowie, przyjął go nieco szorstko.
— Pacjencie № 13-ty, mógłbym cię wsadzić do kozy; czy wiesz o tem?
— Wiem, panie naczelniku!
— Ja to może jeszcze zrobię, bo prawdę mówiąc, to nawet obowiązek tak mi nakazuje!... No, do djabła, czemu się nie odezwiesz człowieku?... Czy nic nie masz na swoją obronę?...