Strona:Piotr Nansen - Próba ogniowa.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie ulega wątpliwości — mówił lekarz — że to sztuczki szelmoskie, ale przyznać należy, znakomicie wykonywane. Łotr ten na pewno skończy karjerę w więzieniu; dałbym jednak chętnie 10 koron, żeby tego finału tutaj się nie doczekał.
Kurącja doświadczalna, — jak się naczelnik szpitala zwykle w takich przypadkach wyrażał — będzie w dalszym ciągu stosowana.
Robił to dla zasady, w rzeczywistości bowiem utracił wszelką nadzieję doprowadzenia N-ru 13-go do pełzania na czworakach; rozmyślał nawet nad możliwością stawienia go przed sądem karnym. Kurację więc „męczeńską” bez zmiany prowadzono.
Pewnego dnia naczelnik szpitala był jakoś źle usposobiony. Z chorymi szorstko się obchodził, posługaczy łajał, a gdy przybył do pacjenta 13-ty, wpakował mu taką porcję elektryczności, jakiej nigdy dotąd żadnemu choremu nie stosowano.
Na około łóżka, na którem ofiara wiła się z boleści, stali: asystent, kaprale, felczerzy i panna Svingstrup, pielęgniarka, „Piękność” ta, jak ją powszechnie nazywano, o dużych, czarnych oczach, wydatnym biuście, bujnych włosach, nie miała wprawdzie lat dwudziestu, ale czterdziestki z pewnością nie przekroczyła.
Wszyscy wyżej wymienieni z podziwem przyglądali się elektryzacji chorego, aplikowanej z wszelką bezwzględnością.
Nagle № 13 krzyknął rozpaczliwie, chwytając się kurczowo krawędzi łóżka.
Panna Svingstrup nie mogąc widocznie ukryć zdenerwowania, wybuchła spazmatycznym płaczem i zrozpaczona wybiegła do obok znajdującej się izdebki dla pielęgniarek; tam prawie bezprzytomna padła na otomankę.
Naczelnik szpitala popatrzył na nią, polecił