Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z pięknym jakim Alfem, i jak świat ten wielki,
Na morskiem wybrzeżu, dwie rosy kropelki,
Schowani w zaciszu, żyć będziem dla siebie
Przez nieba wybrani, szczęśliwi jak w niebie.
Mój Marek tymczasem, taka dola nasza,
Nad wszystkie wybrzeża, woli jeryłasza!

A któryż z nich wierny? — Żaden! — Ach drżę cała,
— O znam ja z tej strony mojego Michała,
— Jan byle twarzyczka jak na szrubach cały...
— Marka aż trzy razem sobie wyrywały!
— Wietrznicy! — O zdrajcy! — Zmienni! — Samoluby!
— Niepomni na święte przed ołtarzem śluby!
— Istoty bez serca! — plemię niegodziwe,
— O! my nieszczęśliwe! — ach my nieszczęśliwe!

I tu trojga naszych pięknych Beatrice
Boleści się łzami zalało oblicze,
Trzy główki wymowne rozpaczy wyrazem,
Jak kwiecie podcięte schyliły się razem;
I może by dotąd we łzach je widziano,
Gdyby lokaj nie wszedł, że do stołu dano.
Wstały zatem, poszły, smaczno obiad zjadły,
I gębę utarłszy, znowu płakać siadły.