Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Żona z córkami pół świata
Dla bontonu obleciały,
W Ostendzie spędzają lata,
A w Warszawie karnawały,
Wszystkie rujnuje modniarka,
Syn się w Monte Carlo zrzyna,

Naturalnie to Bismarka
I Kulturkampfu to wina.
} bis

Angielskie miałeś wierzchowce,
Prześliczne cugowe konie,
Za to nędzne krowy, owce,
I jakieś wywłoki w bronie,
A i z tych zaledwie parka
Lepsze czasy przypomina...

Czyż nie wina to Bismarka?
Czyż nie Kulturkampfu wina?
} bis

Sprzedałeś dobra niemcowi
Skutkiem złej administracyi,
Las twój dostał się żydowi,
Za pół darmo z subhastacyi;
O procenta się wekslarka
Natarczywie upomina...

Czyż nie wina to Bismarka?
Czyż nie Kulturkampfu wina?
} bis

Osiadłeś na bruku w mieście
Z resztkami kapitaliku,
Jejmość jak pulardka w cieście
Zadaje ci w świecie szyku.
Cudowna z niej jest kwestarka,
Choć o kuchni zapomina,

Wina to czyjaż? Bismarka,
Razem Kulturkampfu wina.
} bis

Bez posagu panny obie
W Jezusowe zaszły latka,
Powtarzając codzień sobie:
Jakiż osioł z tego tatka;