Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Z domu Dziurdziulewiczówna.




Dumna mojem pochodzeniem
Nie ustąpię też nikomu
Edukacyą i znaczeniem,
Oraz koligacyą domu.
Nie lepsza pewno odemnie
Choćby i Radziwiłłówna;
Jestem, proszę nie kpić ze mnie,
Z domu Dziurdziulewiczówna.
Ód dzieciństwam nie przywykła
Do żadnej zgoła roboty,
Jak to moda Niemkom zwykła,
Ale strzegłam mojej cnoty;
I usiłowaniem całem,
Mojej głowy myślą główną
Było zostać duszą, ciałem
Prawą Dziurdziulewiczówną!
Tatko mój był niesłychanie
Mądry, i nie koniec na tem,
Bo raz dał takie śniadanie,
Że aż został deputatem,
Mówił do mnie: to rzecz mała,
Nie dość być deputatówną,
Trzeba żebyś ton swój miała,
Jesteś Dziurdziulewiczówną!
A za tatkiem, moja mama,
Co mię też bardzo pieściła,
Jak była rozumna sama,
Tak mnie też i wyuczyła,