Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/054

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ani toalecie żcdnej,
Ni tańcom się nie przypatrzysz,
Ciągle się na ich paradny
Tylny front, ze zgrozą patrzysz,
Achu, achu, tak jak długi
Poszedł jeden, stoi drugi,
Achu, achu, i do rana
Masz ten rodzaj parawana!

Przy kolacyi, choć kotleta
Zjadłabym, bo jeść mi chce się,
Ale nieszczęsna kobieta,
Jestem tu, jak w jakim lesie!
Achu, achu, tych niedźwiedzi
Zawsze pół kopy już siedzi,
Achu, achu, bo te zuchy,
Przyszli napchać tylko brzuchy!

Zgryzłam przecież jakieś jadło,
Od siedmiu często boleści,
Co tym panom z nosa spadło,
Co im się w gardle nie mieści!
Achu, achu, i do sali
Wracam, by się bawić daléj,
Achu, achu, w swym kąciku,
Po mizernym kotleciku!

Na sali nieco przestroniej,
Każdy jak bąk najedzony,
Do domu co prędzej goni
Wynagrodzić czas stracony!
Achu, achu, ów czas drogi
Dobranoc, szczęśliwej drogi,
Achu, achu, Bogu chwała,
Będę przecież coś widziała!

Ale próżno niebios wzywam,
Sama daję za wygranę,