Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/039

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Od niecnoty stróża,
Co chociaż sam z ludu
Trzyma w steku brudu
Schody i podwórza,
Aż do lokatora,
Co ma kocz i konie,
Wszystko nędzna zmora
I wszystko nicponie.
Doktór plaga czysta,
Aptekarz niezdara,
Kupiec egoista,
Żona jędza stara,
Córki koczkodany,
A syn, żal się Boże!
Łotr i łobuz znany
Z długów wyjść nie może.
A wyjdź na ulicę
Nie dalej jak w bramę,
Same bezwstydnice
Co krok, łotry same,
Ten kręciel wierutny,
Tamten brudny chciwiec,
Ten łgarz absolutny,
Tamten niegodziwiec,
A hrabiaż, bo hrabia
Ten jeden do kata
W sobie uosabia
Wszystkie zbrodnie świata.


∗             ∗

Z taką mieszaniną
Złości z egoizmem
Ludzie u nas słyną
Swym patryotyzmem.
Dodawszy do tego,
Że Kraków do Lwowa
Tyle czuje złego,
Co Lwów do Krakowa