Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

NANNA: Zato tych osiłków, te zwierzęta juczne, tych nieokrzesańców, jak mawiał Romanesco, prześladuj ciągłymi nawoływaniami: „dawaj mi tu zaraz, a nuże! prędzej wałkoniu!“ Parobków trzeba zawsze batogami popędzać!
Jeszcze jedno, abym nie zapomniała. W prawdzie posługuję się w moich naukach to słowem „ty“, to słowem „wy“, pragnę jednak, abyś do każdego, młodego, czy starego, znacznej, czy nikczemnej kondycji: „wy“ mówiła! „Ty “ to słowo oschłe i nie wielu ludziom podobać się może. Piękne manjery pysznym są środkiem powodzenia. Dlatego nie bądź nigdy wyniosłą, nie szydź, nie wykpiwaj, nie gniewaj się na nikogo! Gdy się znajdziesz w otoczeniu przyjaciół swego kochanka, nie rzucać słówek kąśliwych, nie chwytaj nikogo za włosy lub brodę! Nie rozdawaj szturchańców na prawo i lewo! Mężczyźni są mężczyznami i gdy im pyska dotkniesz, zaraz się krzywią i gniewają. Sama widziałam, jak kiedyś doszło do grubych burd i brzydkich wymysłów, dlatego tylko, że jakaś głupia gęś pozwoliła sobie chłopa za ucho szarpnąć. Dostała ci za to upominek, jak się patrzy, i każdy rzekł, a dobrze ci tak!
PIPPA: Na mą duszę, dobrze jej tak!
NANNA: Jeszcze jedno chciałam ci przypomnieć: Choćby ci się trafiała najlepsza po temu okazja, nigdy nie wyrzucaj z łożnicy swej miłośnika z szyderstwem i z wymysłami! Chyba, żeby jaki Francuz czekał na cię, o czem poprzednio wspo-