Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zał bliznę według wszelkich przepisów medycyny. Potem udał się do sali, gdzie zebrało się całe towarzystwo i rzekł, machnąwszy ręką: „Już po niej!“. Wiadomość obiegła w mgnieniu oka cały Rzym i doszła także do uszu mordercy, który płakał, jak najęty. Następnego rana o świcie, do mego alkierza, którego okna pozawieszane były ciężkiemi kotarami, wszedł lekarz z świeczką w ręku, aby zrobić opatrunek. Ciekawa gawiedź wtykała głowy przez uchylone drzwi. Ludziska jęczeli, wzdychali i mdleli! Opowiadano sobie powszędy, że moja twarz została wstrętnie zeszpecona. Zabójca każdego dnia przysyłał mi pieniądze, drjakwie, medykamenta i lekarzy, aby tylko Bargello nie zechciał mieszać się w tę kabałę, albowiem wtedy nawet opieka Colonny by nie pomogła. Po ośmiu dniach puściłam na miasto wiadamaść, że niebezpieczeństwo śmierci wprawdzie minęło, ale, że na obliczu mojem pozostanie szpetna szrama, która dla kurtyzany jest nieszczęściem gorszem, niż śmierć. Złoczyńca dalejże do mnie z pieniędzmi! Próbował wszelkich środków, poruszył cały Rzym, kołatał do drzwi możnych i osiągnął wreszcie moją zgodę. Przez ten cały czas nie przyjmowałam oczywiście nikogo, oprócz jednego Monsignora, który był głupi, jak głąb, jak cymbał, jak dudek i ani w ząb w tej całej 0historji połapać się nie mógł. Krótko i węzłowato: winowajca zapłacił mi 500 dukatów odszkodowania i 50 za lekarzy i lekarstwa, a ja przebaczyłam mu zbrojną napaść i przyrzekłam, że nie będę wnosić skar-