Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/335

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szcza bardzo zmieniony na twarzy. Spojrzenie, które znałyśmy tak żywem i wesołem, było smutne i przybite; słowem, mówiąc między nami, lepiej żeś go nie widziała w tym stanie: bowiem miał wygląd bardzo wzruszający i łatwo byłby mógł w tobie zbudzić owo tkliwe współczucie, które jest jedną z niebezpiecznych zasadzek miłości.
Jakkolwiek mocno zmieszana tem wszystkiem, zawiązałam mimo to rozmowę tak, jak gdybym nic nie zauważyła. Zaczęłam mówić zrazu o jego zdrowiu, próbowałam użalać się na jego zamknięcie trącące mocno dziwactwem i starałam się zaprawić wesołością moją małą połajankę: ale on odpowiedział jedynie skupionym tonem: „To jeden błąd więcej, przyznaję; ale będzie naprawiony wraz z innymi“. Jego wyraz, więcej jeszcze niż słowa, zmąciły nieco mój żartobliwy ton: rzekłam tylko coprędzej, iż nazbyt wiele wagi przywiązuje do zwykłej przyjacielskiej wymówki.
Zaczęliśmy zatem znowu rozmawiać spokojnie. Powiedział mi, w parę chwil potem, iż pewna sprawa, najważniejsza w jego życiu powoła go może niebawem do Paryża: obawiając się jakichś zwierzeń, których nie chciałam, powiedziałam jedynie, że więcej rozrywki byłoby wskazanem dla jego zdrowia. Dodałam, że tym razem nie będę w niczem na niego nalegać, gdyż kocham moich przyjaciół dla nich, a nie dla siebie; wówczas, na to zdanie tak proste, on ścisnął mnie za ręce i rzekł z przejęciem, którego nie umiem ci opisać: „Tak, cioteczko, kochaj, kochaj bardzo siostrzeńca, który cię czci i miłuje; i, jak powiadasz, kochaj go dla niego samego. Nie trap się o jego los i nie mąć próżnym żalem wiecznej szczęśliwości, jakiej on ma nadzieję dostąpić niebawem. Powtórz mi, że mnie kochasz, że mi przebaczasz; tak, ty mi przebaczasz, znam twoją dobroć: ale czy mogę spodziewać się tej samej pobłażliwości od tych, których tyle obraziłem?“ Przy tych słowach pochylił