Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzenia; z niebacznością istotnie niezrozumiałą ściągasz pan na mnie oczy całego towarzystwa, wówczas gdy chciałabym móc uniknąć nawet moich własnych.
I pan się skarżysz na moje postępowanie! I pan się dziwisz, iż pana unikam! och, wiń mnie raczej za moją cierpliwość, dziw się, że nie wyjechałam stąd natychmiast po pańskim przybyciu. Byłabym może powinna to uczynić, i zmusi mnie pan do tego kroku, jeżeli nie zaprzestaniesz wreszcie swoich obrażających prześladowań. Nie, nie zapominam, nigdy nie zapomnę o tem, co jestem winna sama sobie, co jestem winna więzom, które przyjęłam, które szanuję i które mi są drogie; może pan być przekonany, iż gdybym kiedykolwiek znalazła się wobec tego nieszczęśliwego wyboru, iż miałabym poświęcić albo te więzy, albo samą siebie, nie wahałabym się ani przez chwilę. Żegnam pana.

16 września 17**.



LIST LXXIX.

Wicehrabia de Valmont do Markizy de Merteuil.


Wybierałem się dziś rano na polowanie, ale czas jest zby haniebny. Za całą lekturę mam jedynie jakiś nowy romans, który przyprawiłby o ziewanie nawet pensyonarkę. Śniadanie będzie najwcześniej za dwie godziny: zatem, mimo mojego długiego listu z wczoraj, jeszcze zabieram się do gawędy z tobą, markizo. Pewny jestem, że cię nie znudzę, bo będę ci mówił o bardzo ładnym Prévanie. Jakim cudem ty nie słyszałaś o jego wspaniałej przygodzie, tej, która rozłączyła słynne trzy nierozłączne? Założę się, że przypomnisz ją sobie od pierwszego słowa. Powtarzam ci ją jednak, skoro tego sobie życzysz.