Przejdź do zawartości

Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszystko odbyło się podług umowy; około północy zjawiła się u mnie

leciuchno odziana,
Jak piękność, świeżo ze snu słodkiego wyrwana.[1]

Ponieważ nie jestem próżny, przeto nie będę się rozwodził nad szczegółami tej nocy; znasz mnie, markizo, powiem ci więc tylko, że byłem zadowolony z siebie.
O świcie trzeba było się rozstać. Tutaj rzecz zaczyna być interesująca. Ta trzpiotka mniemała, iż zostawiła drzwi od swego pokoju otwarte, tymczasem zastaliśmy je zamknięte, zaś klucz został wewnątrz. Nie masz pojęcia o rozpaczy wicehrabiny; nawpół przytomna powtarzała tylko: „Jestem zgubiona“. Trzeba przyznać, iż byłoby zabawne zostawić ją w tem położeniu; ale czyż mogłem cierpieć, aby kobieta miała być zgubiona dla mnie, a nie przezemnie? i czyż miałem, jak większość ludzkiego pospólstwa, dać nad sobą przewodzić okolicznościom? Trzeba więc było znaleść jakąś radę. Cóż byłabyś uczyniła, piękna przyjaciółko? Oto sposób, jaki obrałem, i który powiódł się w zupełności.
Zbadałem, iż drzwi, o które chodziło, dałyby się wysadzić, gdyby można było sobie pozwolić na zrobienie dużego hałasu. Nakłoniłem więc wicehrabinę, nie bez trudności zresztą, by zaczęła wydawać przeraźliwe okrzyki, jak złodzieje, mordercy, na pomoc etc.; przyczem umówiliśmy się, że za pierwszym okrzykiem ja wysadzę drzwi, ona zaś wpadnie do swego łóżka. Nie uwierzysz, ile czasu było trzeba, aby ją zdecydować, nawet wówczas gdy już się zgodziła.

Wszystko udało się tak, jak przewidziałem. Drzwi za pierwszem uderzeniem ustąpiły. Wicehrabina popędziła prosto do łóżka, na szczęście dość szybko, ponieważ w tej samej chwili

  1. Racine, Brytanikus.