Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

konać. Jeszcze próbowałem przemawiać jej do rozumu, kiedy zadzwoniono na wieczerzę. Trzeba ją było zostawić; musiałem się zadowolnić tem, iż przyrzekła mi tajemnicę, na którą, jak sobie wyobrażasz, nie mogłem liczyć zbyt wiele.
Nigdy jeszcze nie byłem tak wściekły na siebie. Czułem, że naraziłem wszystko i wyrzucałem sobie przez cały wieczór moją nierozwagę.
Wróciwszy do siebie, pełen niepokoju, zwierzyłem się mojemu strzelcowi, mniemając, iż ten jako jej szczęśliwy kochanek, posiada może jakiś wpływ na dziewczynę. Chciałem, aby w razie niemożności nakłonienia jej do moich życzeń, zapewnił mi bodaj jej milczenie: ale on, który zazwyczaj o niczem nie powątpiewa, tym razem wątpił w powodzenie tej misyi i uczynił mi w tym względzie uwagę zdumiewająco głęboką.
„Panu przecież wiadomo lepiej jeszcze niż mnie, odparł, że romansować z dziewczyną, to znaczy tylko robić wszystko, co się jej spodoba: ale z tem, by ona robiła to, czego my od niej chcemy, to zupełnie inna sprawa.“

Rozum tego hultaja przeraża mnie czasem.[1]

„Co się tyczy tej oto, dodał, to tem mniej jeszcze mógłbym za nią odpowiadać, ile że mam przyczyny mniemać, iż ona ma kochanka, i że ja stanowię jedynie wypełnienie przymusowych wiejskich wakacyj. To też, gdyby nie moja gorliwość w służbach Jaśnie Pana, byłoby się to wzięło raz albo dwa i koniec. (To prawdziwy skarb, ten chłopak!) Co do tajemnicy, dodał jeszcze, na co się nam przyda wymuszać od niej jakieś przyrzeczenie, skoro i tak będzie mogła nas zdradzić bez żadnego ryzyka? mówić jej znowu o tem, znaczyłoby tylko zwracać jej uwagę, że sekret jest ważny i tem samem obudzić w niej większą ochotę zyskania łask swojej pani zdradzeniem wszystkiego“.

Im więcej te uwagi zawierały w sobie słuszności, tem

  1. Piron: Metromanie.