Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

widywania losu, który mnie tu oczekiwał. Nie wiedziałem, że tu przebywasz; dodam nawet, z właściwą mi szczerością, że, gdybym i wiedział o tem, nie byłoby mnie to zaniepokoiło; nie, iżbym nie oddawał twym wdziękom należnej im sprawiedliwości, ale, przywykły podlegać jedynie zachceniom, poddawać się im tylko wówczas, kiedy je podsycała nadzieja powodzenia, nie znałem poprostu, co to są udręczenia miłości.
Byłaś pani świadkiem, jak bardzo nalegała na mnie pani de Rosemonde, bym u niej pozostał przynajmniej czas jakiś. Spędziłem już jeden dzień w twojem towarzystwie: mimo to uległem jedynie, lub przynajmniej zdawało mi się że jedynie ulegam przyjemności tak naturalnej i tak usprawiedliwionej okazania względów sędziwej i czcigodnej krewnej. Rodzaj życia, jaki prowadzi się tutaj, różnił się bardzo, zaiste, od tego, do jakiego byłem przyzwyczajony; mimo to, nic mnie nie kosztowało zastosować się do niego! Nie starając się zgłębiać przyczyn przemiany, jaka odbywała się we mnie, przypisywałem ją jedynie tej łatwości mego charakteru, o której, zdaje mi się, już pani wspominałem kiedyś.
Na nieszczęście (i czemuż trzeba, aby to było nieszczęściem?) poznając cię, pani, lepiej, poznałem wkrótce, że twoja postać urocza, która jedynie z początku ściągnęła mą uwagę, była najmniejszą z pomiędzy twych zalet; twoja dusza niebiańska wprawiła w zdumienie, porwała za sobą moją. Podziwiałem piękność, ubóstwiałem cnotę. Nie kusząc się o to, by cię zdobywać, pragnąłem stać się ciebie godnym. Odwołując się do twego pobłażania za moją przeszłość, marzyłem o twojej sympatyi na przyszłość. Szukałem jej w twoich słowach, śledziłem za nią w twoich spojrzeniach; w spojrzeniach, z których płynęła trucizna tem niebezpieczniejsza, że sączona bez zamiaru, a wchłaniana bez obawy.
I tak poznałem miłość. Ale jakże daleki byłem wówczas od rozpaczy! Zdecydowany pogrzebać ją w wieczystem milczeniu,