Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/098

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obawa, iż ja mógłbym być mniej drażliwy od niej w kwestyi skandalu, kazała się jej uciec do tego szatańskiego podstępu.
Znasz mnie, markizo; nie potrzebuję ci zatem malować mojej wściekłości. Trzeba jednak było przywołać na pomoc całą zimną krew i szukać nowych sposobów. Oto jedyny, jaki znalazłem.
Codziennie rano posyła się stąd po listy na pocztę, odległą o jakie trzy ćwierci mili. Do tego celu służy zamknięta puszka, do której poczmistrz ma jeden klucz, zaś pani de Rosemonde drugi. Każdy wrzuca do tej puszki listy, kiedy mu się podoba; ktoś ze służby niesie je na pocztę, rano zaś odbiera te, które przybyły. Cała służba, swoja czy obca, wypełnia ten obowiązek kolejno. Nie była to wprawdzie kolej mego służącego; mimo to, podjął się iść pod pozorem, że ma coś do załatwienia w tej stronie.
Zabrałem się tedy do mojej epistoły. Zmieniłem charakter pisma na adresie i podrobiłem wcale nieźle na kopercie pieczątkę z Dijon. Obrałem to miasto, ponieważ wydawało mi się zabawnie, skoro ubiegam się o te same prawa, co mąż, pisać również z tego samego miejsca, a także, ponieważ moja dama kładła nam przez cały tydzień w uszy, iż pragnęłaby bardzo mieć wiadomości z Dijon. Uważałem za rzecz sprawiedliwą dostarczyć jej tej przyjemności.
Uporawszy się z temi wszystkiemi ostrożnościami, bez trudności zdołałem wmięszać mój list pomiędzy inne. Zyskiwałem na tym sposobie i to, że mogłem być świadkiem chwili odbioru: bowiem obyczaj tutejszy każe zbierać się na śniadanie i następnie oczekiwać wspólnie poczty. Wreszcie nadeszła. Pani de Rosemonde otwarła skrzynkę. „Z Dijon“, rzekła, oddając list pani de Tourvel. — „To nie pismo mojego męża“ odparła głosem pełnym niepokoju, żywo rozrywając pieczątkę. Pierwszy rzut oka objaśnił jej wszystko; wyraz takiego pomięszania odmalował się na jej twarzy, że pani de Rosemonde spostrzegła to i rzekła: „Co tobie, dziecko?“ I ja zbliżyłem się również, mówiąc: „Musi być chyba coś bardzo strasznego w tym liście?“ Trwożliwa