Strona:Pielgrzym.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
2.
UCIECZKA MĘŻNA — SKARB, WIECZNOŚCI ZDANY.
I.

Słoneczne, ciche, senne połoniny
Żałobą jodeł wonną bramowane;
Nieboskłon ciasny, szczytami gór siny,
Co z ziemi rosły w ciężką, groźną ścianę,
Zuchwałe głodem tęsknoty matczynej...
Grzmiąc echem setnem:: „Ach! słońca dostanę!“
Lecz więzną stopy mocarnej wyprawy,
I nie uskrzydlą tych wojsk wnętrzne lawy.


II.

Ileż to razy na brokacie łąki,
W korale szczawiu i perły lepnicy,
W ametystowe haftowanej dzwonki,
Jaśnią porwani, Pańscy wędrownicy,
Piliśmy szczęście... Już ciała osłonki
Rwą się... od ludzi, jak ptaszkowie dzicy
Pierzchamy trwożnie... Wtem, na skrzydła moje
Kładnie się twardych rąk kamiennych dwoje...