Strona:Pieśni narodowe.djvu/120

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Ty Boże, coś Ojcom sprzyjał,
    Coś wsławił Lechitów ziemię,
    Czemużbyś wnuków omijał?
    Wszakżeśmy to samo plemię.

    Plemię co w świetnej ozdobie,
    Niesie ci ofiar tysiące,
    Co niegdyś na świętych grobie:
    Harde strącało miesiące —

    Idźmy — lecz po cóż te żale?
    Nie można uczucia wzbronić!
    Przebóg, w tak smutnym rozdziale:
    Wolno Rycerzom łzy ronić.

    Już trąba wyjazd ogłasza,
    Nadchodzi przykre rozstanie,
    Zostań tu zdrowa krwi nasza,
    Zostań przyjaźni, kochanie.

    Nie płaczmy nad naszym losem —
    Do chwały tu trzeba śpieszyć,
    I raczej sławy odgłosem,
    Stęsknione serca pocieszyć.

    Nie będziecie nas płakały
    Matki, siostry i kochanki,
    Bo śmierć sama w polu chwały,
    Jest szczęściem prawej Słowianki.

    Gdziekolwiek na obce brzegi,
    Wezwane Marsa rozkazem,
    Pójdą te męskie szeregi:
    Ojczyzno! ty z nami razem.