Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 1.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zamieszanie w obozie... Wczoraj wyniesiono pianino; dziś robotnicy zabrali dywany. Czy nie zamierzył przeprowadzić się? Brakowałoby mi go bardzo. Był dla mnie czemś, jakoby dobrze znajomem; a gdy patrzyliśmy ku sobie zprzeciwka, zdawało mi się zawsze, że mamy jakąś wspólną tajemnicę.
Rzecz dziwna, że nigdy nie próbowałam dowiedzieć się, kim jest, jak się nazywa. Nie mogłam jakoś nigdy zdecydować się na to, aby spytać o niego naszą służącą lub listonosza, którzy z pewnością mogliby dać mi dokładną informację. Jakgdybym lękała się dowiedzieć, że nazywa się Müller lub Szultze i jest kupczykiem — słowem, coś okropnie powszedniego.
Śmieję się z siebie, myśląc, że dźwignęłam go w wyobraźni do rangi księcia. Byłam wówczas dzieckiem, nieznającem życia, umiejącem tylko marzyć. Sny są piękne i wspaniałe, ale tysiąckroć piękniejsze i wspanialsze jest życie. Nota bene — gdy się kocha. I kiedy ukochany jest piękniejszy i wykwintniejszy niż wszyscy książęta świata.
Jutro mam być u mego księcia — włożę najpiękniejszą suknię, uczynię się możliwie piękną, ponieważ w domu nazywa się to, że